Siemka ^^ Kolejny rozdzialik ;D
_______________________________________________
-
Co się tam działo na górze? - zdziwił się tata. Nie wiedziałam,
że aż tak będzie słychać
mój śmiech...
-
A nic takiego! Etto... No bo Taizo..ee... opowiedział mi strasznie
śmieszny kawał! Tak! Bardzo śmieszny! Haha! - zaczęłam
improwizować, ale chyba to kupią...
-
No proszę! Skoro był taki śmieszny, to też bym się pośmiał. -
cholera! - Opowiesz go nam? - przecież nie mogę im powiedzieć, że
zapomniałam. Pozostaje znowu grać na zwłokę...
-
Yh.. bo..ten...e.. ¹był
taki jeden co trafił na loterii numerki... 2 i 9. On się bardzo
ucieszył i odebrał nagrodę, a gdy w domu ją rozpakował, okazało
się, że wygrał kawałek mięsa! - nastała cisza. - Śmieszne nie?
Hahahaha!
-
Śmiejcie się. – tata „potajemnie” powiedział do mamy i
Emi-chan. - Haha, faktycznie, bardzo śmieszne! Ale ten Taizo ma
poczucie humoru!
-
Hahaha racja, racja! Pewnie po ²Meijim-san!
- Mama ma strasznie sztuczny śmiech, gdy nie śmieje się
naprawdę...
-
Nie rozumiem... Ale i tak to jest śmieszne! Hihihaa! - Emiko, jesteś
taka urocza...
-
Dziękuję za posiłek! - wystraszyłam się i uciekłam do kuchni. -
Ee? Yumiko?
-
K-k-kto t-to? - wychyliłam głowę. - Taizo?! - jak on mógł tak
szybko zjeść to wszystko i bezszelestnie zejść na dół?!
Przestałam się już bać, ale za to bulwersowała we mnie złość.
- Taizooo! - podeszłam do niego powolnymi, ciężkimi krokami. -
Więcej tego nie rób!!! - palnęłam go w głowę.
-
Itetete. Gomenasai! Gomenasai! Gomenasai! - spojrzał na mnie
wielkimi oczami... Ty, czekaj. Zupełnie tak jak Emi-chan!
<Przenieśmy
się teraz do tej pory dnia, której Yumiko zazwyczaj siedzi w swoim
pokoju>
-
A więc! - zakrzyknęła Emi. - To są podstawowe rzeczy, które
musisz wiedzieć o Tajnikach Robieniu Wielkich Oczu! - pokazała
wskaźnikiem na małą tablicę.
-
Ym! - potaknął Taizo, siedząc po turecku.
-
Czeka cię jeszcze wiele nauki, ale nie martw się! Powoli dążysz
do tego, by być mistrzem! Takim, jak ja! Ohohohohoho! A teraz pokaż
mi, to, czego się nauczyłeś od początku twojego przyjazdu do nas!
- Emi-chan usiadła naprzeciw kuzyna. - Co robisz najpierw?!
-
Hai! Wyciągam dyskretnie krople do oczu i gdy ofiara nie patrzy,
używam ich! - Taizo wyjął małą małą buteleczkę, obrócił się
do tyłu i wkropił po jednej.
-
Co dalej?!
-
Symuluję płacz i szlocham! - może ominiemy ten punkt...
-
Następnie?!
-
Przybliżam twarz do ofiary i robię Wielkie Oczy! - jak powiedział,
tak się stało.
-
K-kawaii! J-jesteś gotowy. - rzekła z zauroczeniem. - I nie
zapominaj, że możesz jeszcze dodać drżący podbródek!
-
Oczywiście! - Taizo wrócił do normalności i przetarł ręką
sztuczne łzy.
<Wracamy>
-
T-taizo?! Co ci się stało w oczy? - na pewno maczał w tym ten mały
potwór!
-
G-gomenasai! Nie chciałem cię przestraszyć. wybaczysz mi? - gdy na
niego patrzę... KAWAII!!! N-nie mogę się oprzeć!
-
Wybaczam! Wybaczam! Tylko błagam! Przestań! - zakryłam ręką
twarz (chyba łatwo się domyślić, jakiego miałam ją koloru).
-
Dobrze! - ucieszył się kuzyn. - To ja idę pozmywać. - wziął
swoje półmiski. - Gdy skończę, wezmę również wasze.
-
Ależ nie musisz! - mama lubi zmywać.
-
Obiecałem, że przez miesiąc będę mył naczynia, ale nie tylko w
moim domu.
-
Czyli, że będziesz przez ten tydzień mył nasze naczynia? - nie
dało się ukryć, że tata był zadowolony tą sytuacją. - Skoro
mama ma teraz wolny wieczór, to może gdzieś wyskoczymy?
-
No dobrze... - biedna mama. - To chodźmy, Emi-chan, Yumi-chan.
-
Ja nie mogę, boo... mam sporo kartkówek w najbliższych dniach. -
nie lubię naszych „wypadów na miasto”. Zawsze kończy się tym,
że rodzicie się o coś pokłócą. Czy to w kręgielni sklepie,
aucie, a nawet na chodniku. Bo tata jest trochę niedojrzały i mama
zawsze stara się go wrócić na ziemię.
-
To się ucz, a my spędzimy cudowny wieczór. - nieudana próba taty
przekonania mnie do wyjścia.
-
Bawcie się dobrze. - pokazałam im palcami „pokój” i poszłam
do siebie. Tata udał rozczarowanie na twarzy i wyszli ze skaczącą
(z radości) Emiko. A tak naprawdę, to nie mam żadnych kartkówek.
Dlatego nie wiem, co ze sobą zrobić... Może... może mogłabym
pomóc kuzynowi w myciu tych naczyń? No pewnie! Będzie miał mniej
roboty i szybciej się z tym uwiniemy razem. Dlatego zeszłam z
powrotem na dół. Zastałam go mocno skupionego na swoim zadaniu.
Haha! Wiem! Zaskoczę go tak samo, jak on zaskoczył mnie! Bo jak się
mówi: Oko za oko i ząb za ząb!
-
Heej Taizo! - dla lepszego efektu położyłam mu jeszcze rękę na
ramieniu.
-
Co jest? - odwrócił głowę ze zdziwieniem. - Mogłabyś tak nie
krzyczeć? - n-nie przestraszył się?! A to ci dopiero!
-
Aaa nic takiego. - czy jestem zażenowana sytuacją? Oo tak i to
bardzo. - Widzisz, chciałam ci pomóc przy zmywaniu naczyń...
-
Dzięki, to umyj pozostałe, a ja sobie odsapnę. - Moja mina = Are you f**king kidding me?! - Żartowałem, żartowałem. Hehe.
Umyjesz połowę, ok?
-
Dobra, niech będzie. - I zaczęło się wielkie mycie. Było sporo
piany. Taizo dla zabawy wziął w ręce pianę i dmuchnął we mnie,
po czym powiedział, że mi ładnie z pianą we włosach i rumieńcami
na twarzy. Ja mu się odwdzięczyłam tym samym. Bawiliśmy się jak
dzieci. Zrobiło się ślisko na podłodze, a ja zrobiłam sporo
piany, by pacnąć mu później w twarz. Tak więc kiedy ją
dyskretnie zgarnęłam w lewą rękę, zamachnęłam się i trafiłam
w jego twarz, ale zamach był zbyt gwałtowny i poślizgnęłam się.
W ostatnim momencie chwyciłam się ręki Taizo'a. Także
wyglebaliśmy się razem. Najgorsza była pozycja, w której
leżeliśmy. Kuzyn był na mnie plackiem i to tego byliśmy mokrzy.
Taa. Fart za fartem, no nie? Gdy spojrzałam w dół, zobaczyłam
swój stanik... Ooo nie, nie, nie! Durna biała bluzka z materiału!
Taizo miał jeszcze głowę na moim ramieniu.
-
Itetetete... - stęknął. Chwyciłam jego głowę i przycisnęłam
do ramienia. - Y-yumiko?! Co jest?!
-
Proszę! Nie podnoś się!
-
Dlaczego?!
-
Bo...bo..nie mogę ci powiedzieć!
-
Świetnie... Nie wygłupiaj się! Serio chcę wstać! Mam twarz w
pianie i to nie jest komfortowe tak na tobie leżeć!
-
A myślisz, że mi się to podoba?! Słuchaj, mam pomysł. Ale nie
możesz oderwać głowy od
mojego ramienia. Spróbuj się podnieść i wziąć mnie
jednocześnie. Będę się trzymała twojej szyi.
-
Dobra. - zarzuciłam mu swoje ręce na szyję i nogi wokół bioder.
Powoli podnosiliśmy się z podłogi. Kiedy on już wstał to chwycił
mnie za nogi, bo zjeżdżałam (ta, macie racje, miałam spódniczkę
x.x ). - Co teraz?
-
Postaw mnie, ale jeszcze cię nie puszczę. - Wyciągnęłam lewą
rękę, wzięłam suchą szmatkę i położyłam mu ją na twarzy. -
I tak masz zostać, do puki ci nie powiem.
-
Ale po co to wszystko? - puściłam go, a on już zaczął zsuwać tą
ścierkę.
-
Mówiłam ci! Nie zdejmuj jej, proszę! Zdejmiesz ją wtedy, kiedy
usłyszysz trzaśnięci drzwi, zgoda?
-
Uhh, no ok! Niech ci będzie. - patrzyłam na niego jeszcze pewien
czas i w końcu pobiegłam. Kiedy przebiegałam przez korytarz trochę
ze mnie kapnęło wody. Wbiegłam do łazienki i zatrzasnęłam
drzwi. Rozebrałam się, powiesiłam ubrania na suszarce. Zaczęłam
się wycierać ręcznikiem. Kurde, nie mam tu żadnych ubrań.
Zawinęłam się w ręcznik i wystawiłam głowę za drzwi. Pusto.
Teraz biegiem po schodach. Uhuu, czemu weszłam do tej łazienki na
dole...
-
Yumiko? - Ksuuu! Zauważył mnie!
-
Z-zaraz do ciebie zejdę. - I z prędkością światła wbiegłam na
górę do pokoju. Wrzuciłam na siebie jakieś pierwsze lepsze ciuchy
(ciemną długą bluzkę na ramiączka i spodnie do kolan) i zbiegłam
na dół.
-
Już jesteeem! - po drodze wzięłam mopa. Zabrałam się do
wycierania podłogi. Kuzyn nic nie mówił, tylko cały czas
świdrował mnie wzrokiem. - O-o co chodzi?
-
A nic takiego. Tylko zobacz... - wziął do ręki tą samą ścierę,
co mu walnęłam na twarz i... w którymś miejscu przeszył ją
palcem. TA ŚCIERA MIAŁA DZIURĘ?! - Ahahahaha! Szkoda, że nie
widzisz swojej miny! A w ogóle to ona też prześwituje, wiesz? -
przybliżył ją do siebie. - Widzę cię przez nią! - i tak w ogóle
to co znaczyło to TEŻ?! - No co? Ale przyznam, że w mokrym ci do
twarzy...
-
K-KOROSU! - z mordem w oczach zaczęłam się powoli do niego zbliżać.
-
Proszę, wybacz mi! - znowu zrobił wielkie oczy! Shimatta! - Ale
serio ładnie wyglądałaś!
-
W-w-wiesz co? Mam dość. Posprzątajmy to i wróćmy do swoich
pokoi. - I teraz stała się rzecz, której nie mogę zrozumieć.
Przytulił mnie. W najmniej spodziewanym momencie. - O co tobie
chodzi?
-
Gomen. - przylgnął do mnie jeszcze mocniej (kawaii *w* przp. Aut.).
Też się do niego przytuliłam. I tak trochę postaliśmy.
- Dobra. Chyba trzeba tutaj jednak zrobić porządek, nie sądzisz? - odsunął się.
- Dobra. Chyba trzeba tutaj jednak zrobić porządek, nie sądzisz? - odsunął się.
-
Masz rację. No, to ty zajmij się podłogą, a ja pozostałymi
talerzami.
-
Ej. Czemu ty tu wydajesz rozkazy?
-
Wiesz, jest ku temu wiele powodów. - I tak się sprzeczaliśmy i
sprzątaliśmy jednocześnie. Dużo tego nie było, więc szybko
wszystko zrobiliśmy. - Too, co robimy teraz? Na prawdę chcesz
przesiedzieć resztę wieczoru w pokoju?
-
Raczej nie... Może chodźmy przed telewizor?
-
Niech będzie. - pogłaskał mnie po głowie. - Amai :) - Westchnęłam
i poszliśmy do salonu. Chwyciłam pilota.
-
Jaki chcesz program?
-
Jakikolwiek. Obojętnie.
-
To włączę przyrodniczy, hyhy.
-
Wredota.
*...i
po zapłodnieniu samica pająka zjada swojego partnera...*
-
Co ty włączyłaś? Hahah.
-
Cicho! Już przełączam. O! Jest film z Brusem Lee!
-
W końcu coś normalnego. Pozwolisz, że... - położył głowę na
moje kolana.
-
Chigau! - no chyba śnisz, jeżeli miałabym ci na to pozwolić!
Odepchnęłam go. - Oglądaj film. - westchnął i usiadł. - Gdybym
zasnęła, to mnie obudź.
-
Spoko. - Po jakiś 10 minutach już niestety spałam.
<Z
perspektywy Taizo>
Oho,
chyba śpi. Wezmę koc i ją przykryję. Oo, spory ten kocyk. To ja
też się pod niego wcisnę :3 Przyciszę też TV...
***
Szczęk
zamka i otwieranych drzwi. Rodzice i siostra Yumiko wrócili do domu.
-
O, a co tak ciemno? - spytał się tata.
-
Mamo, tato, chodźcie zobaczyć. - szepnęła zachwycona Emiko. Otóż
na kanapie w salonie spała dwójka przytulonych do siebie
nastolatków. - Słodcy, prawda?
-
Aż miło popatrzeć! - rzekła ucieszona mama. - Zostawmy ich tak.
Tylko nastawię Yumi-chan budzik odpowiednio wcześniej, żeby mogła
się rano wyrobić.
-
Ale telewizor im zgaśmy. Lampki nocnej nie potrzebują. - zażartował
tata i zrobił, jak powiedział.
***
BONUS:
Za kulisami.
-
E, czemu ja zawsze upadam na kogoś? To już jest przesadą. Może
zmienimy scenariusz? - „Nakajima Yumiko”
-
Nie, no co ty. Ale tak poza tym. Twój ostatni upadek naprawdę mi
się podobał... - „Komatsuzaki Taizo”
-
Serio chcesz zginąć?! - „Nakajima Yumiko”
-
Nie za bardzo. Jestem zbyt dobrym aktorem. No i byś miała na karku
moich adwokatów, więc odradzam... - „Komatsuzaki Taizo”
-
Lepiej uważaj! - „Nakajima Yumiko”
-
Dobra! Co tam się dzieje?! O co wam znowu chodzi? - Reżyser
-
Wiesz, nie podoba mi się to. Te wszystkie upadki i w ogóle. I ja
już z nim nie wytrzymuję! Ostatnia scena była do bani pod każdym
względem! Nigdy więcej nie będę z nim siedziała pod kocem! -
„Nakajima Yumiko”
-
Ale przecież to świetnie wyglądało! Jak nie wierzysz, to zapytaj
widzów. - Reżyser
-
Nie obchodzą mnie. Ma być tak, żebym już nigdy nie zbliżyła się
na taką odległość do tego zboczeńca! - „Nakajima Yumiko”
-
Zobaczę, co da się zrobić, ale niczego nie obiecuję. - Reżyser
-
Ej! Czemu my dzisiaj w ogóle się nie udzielaliśmy? Już mnie tyłek
boli od siedzenia na tym krześle. - Kurosaki Ichigo
-
Właśnie. - Shihōin
Yoruichi
-
Spokojnie. I tak nic na ten czas nie robicie. Seria Bleach jest na
wstrzymaniu. - Reżyser.
-
Przyniosłam słodką fasolkę! Ktoś by miał ochotę? - Inoue
Orihime
-
Jestem tak wkurzona, że poproszę. - „Nakajima Yumiko” - Całkiem
spoko.
-
Dobra ludzie koniec na dziś! Wszyscy się zbierać! - Reżyser -
To do następnego. - Reżyser do widzów.
¹Niku (mięso) można zapisać cyframi 2 i 9
²Tata Taizo'a.
***